Życiorys
Korzeniowski urodził się w 1857 roku w Berdyczowie jako syn działacza niepodległościowego i społecznego Apollona Korzeniowskiego i Ewy z Bobrowskich, którzy pobrali się w tym samym roku. Korzeniowscy należeli do rodzin szlacheckich pozbawionych ziemi po powstaniu listopadowym. W 1861 roku rodzina przeniosła się do Warszawy; w nowym mieszkaniu przy Nowym Świecie 45 odbyło się pierwsze posiedzenie Komitetu Miejskiego, będącego zalążkiem Komitetu Centralnego Narodowego[7]. W 1861 rodzice Korzeniowskiego zostali zesłani za działalność przeciwko caratowi w głąb Rosji, do Wołogdy. Jego wuj, Stefan Bobrowski był jednym z przywódców powstania styczniowego. 11 kwietnia 1865 w Czernihowie matka pisarza zmarła na gruźlicę, zaś on trafił pod opiekę jej brata – Tadeusza Bobrowskiego. Po powrocie ojca z wygnania w 1867 zamieszkali w Krakowie, gdzie pisarz uczył się w gimnazjum św. Anny, lecz szkoły nie ukończył
Francuska marynarka handlowa
Apollo Korzeniowski zmarł 23 maja 1869. Jako siedemnastolatek w 1874 Korzeniowski wyjechał do Marsylii, gdzie pracował jako marynarz. Prócz tego otrzymywał od wuja roczne uposażenie w niebagatelnej wysokości 2 tysięcy franków. Z Marsylii dwukrotnie żeglował na Martynikę, po raz pierwszy jako pasażer, za drugim razem jako praktykant na barku „Mont Blanc”. Później jako steward na żaglowcu „Saint Antoine” odwiedził Karaiby oraz Amerykę Południową (echa tych podróży pojawiły się w jego późniejszej twórczości). Niedługo po powrocie pojawiły się problemy wynikające z obywatelstwa – jako poddany cara podlegał obowiązkowi służby wojskowej, co uniemożliwiało mu pracę we francuskiej flocie bez pozwolenia od rosyjskiego konsula. Pozbawiony tejże popadł w długi i usiłował popełnić samobójstwo; był też zamieszany w przemyt broni dla zwolenników Karola VII, pretendenta do tronu Hiszpanii.
Brytyjska marynarka handlowa
Z kłopotów wybawił go wuj, który spłacił długi i podniósł roczną pensję. W lipcu 1878 roku Korzeniowski wyjechał do angielskiego Lowestoft i rozpoczął służbę w brytyjskiej marynarce handlowej. Początkowo służył na przybrzeżnym szkunerze węglowym, później ruszył do Australii. W 1880 roku zdał egzamin na drugiego oficera i zaciągnął się na bark „Palestine” zmierzający do Bangkoku. Okręt nigdy nie osiągnął celu, gdyż w trakcie rejsu doszło do samozapłonu ładunku i zatonięcia. Załoga, a w niej Korzeniowski, dotarła do Muntoku, a później do Singapuru. W ciągu kilku tygodni znalazł się z powrotem w Londynie. W 1884 roku zdał egzamin na pierwszego oficera, a dwa lata później uzyskał stopień kapitana i otrzymał obywatelstwo brytyjskie. W 1888 otrzymał nominację na kapitana barku „Otago”, na którym pływał między Australią i Azją – doświadczenia z pierwszego samodzielnego kapitańskiego rejsu zawarł w powieści Smuga cienia. W 1889 roku powrócił do Londynu i przez dłuższy czas pozostawał bez pracy; żył z oszczędności i udziałów w firmie Baar, Moering and Company. Rozpoczął także pisanie swojej pierwszej powieści Szaleństwo Almayera, która ukazała się drukiem sześć lat później (29 kwietnia 1895). Pod koniec roku pojawiła się okazja do pracy – Belgijska Spółka Akcyjna do Handlu z Górnym Kongiem poszukiwała kapitana znającego język francuski, który podjąłby się podróży w górę Konga. Po intensywnych przygotowaniach w 1890 roku oraz kilku podróżach między Brukselą, a Londynem Korzeniowski pojechał do Bordeaux, a stamtąd parowcem, wraz z belgijskim oficerem Prosperem Harou, do Afryki. Cel przedsięwzięcia utrzymywany był w tajemnicy; Korzeniowski był przekonany, iż popłyną z ekspedycją badawczą w głąb Czarnego Lądu. 12 czerwca dotarł do Bomy, ówczesnej stolicy kraju, skąd ruszył na wschód do Matadi. Tamże poznał brytyjskiego konsula, Irlandczyka Rogera Davida Casementa – w przeciwieństwie do innych napotkanych Europejczyków Casement wydawał się „ogromnie inteligentny i bardzo sympatyczny”. Od niego też Korzeniowski dowiedział się o polityce represji jaką stosowali Europejczycy w Kongu. 28 czerwca Korzeniowski i Harou ruszyli do Leopoldville, niesieni w hamakach lub na plecach tragarzy przez mokradła; obaj w trakcie nabawili się malarii. 8 lipca dotarli do stacji transportowej w Manyandze, zarządzanej przez Reginalda Heyna. Po 17 dniach odpoczynku udali się w dalszą drogę, by wreszcie na początku sierpnia dotrzeć do celu. Na miejscu niestety okazało się, że parowiec „Florida”, którego kapitanem miał zostać Korzeniowski, został uszkodzony. W oczekiwaniu nawiązał znajomość z Camillem Delacommunem, zastępcą dyrektora spółki i bratem Alexandre’a Delacomunne’a. Belg nie przypadł Korzeniowskiemu do gustu: „Dyrektor jest zwykłym handlarzem kości słoniowej, pełnym niskich instynktów; uważa siebie za handlowca, a w istocie jest czymś w rodzaju afrykańskiego sklepikarza”. Prócz tego Delacommune nie znosił Anglików, a właśnie za takiego uważał Korzeniowskiego. W efekcie uznał, że poczynione Polakowi obietnice nie są wiążące, jako że nie pojawiły się w kontrakcie. Z uwagi na niemożliwość wykonania zakontraktowanego zadania Korzeniowskiemu polecono, aby udał się do Stanleyville i przywiózł Georges’a Antoine’a Kleina, tamtejszego dyrektora chorego na febrę. Do Stanleyville Korzeniowski popłynął na parowcu „Król Belgów”, ale tylko w charakterze pierwszego oficera, pod komendą Duńczyka Ludviga Kocha. Prócz nich na pokładzie znajdowali się także Camille Delacommune, agenci spółki, mechanik Gossens oraz 25 tubylczych członków załogi. Do parowca przyczepiono również dwie barki z drewnem oraz dwa czółna. 3 sierpnia „Król Belgów” opuścił Leopoldville. Dzielącą obie osady odległość 1700 km parowiec pokonał w 28 dni i dotarł do Stanleyville 1 września. Bardzo chorego Kleina zabrano na pokład; zachorował również Koch, przez co dowództwo przejął Korzeniowski. Parowiec ruszył w powrotną drogę. 21 września, na trzy dni przed dotarciem do portu-matki zmarł Klein, którego pochowano w przybrzeżnej wiosce. Zawiedziony ekspedycją Korzeniowski po dotarciu na miejsce liczył, że obejmie dowództwo na przyrzeczoną „Floridą”, która wyremontowana miała ruszyć do Katangi. Polak nie był w stanie porozumieć się jednak z lokalnymi Europejczykami, a prócz tego był bardzo wycieńczony – cztery razy zapadał na febrę i raz na dyzenterię. Zarząd kompanii powiadomił go, iż jednostka, nad którą mógłby objąć komendę, najwcześniej pojawi się w czerwcu 1891 roku, wobec czego przez większość czasu pozostawał bezrobotny. Przez kilka tygodni miał dokonywać nadzoru nad wyrębem drewna pod budowę stacji w Bamou, lecz nawrót choroby uniemożliwił to przedsięwzięcie. 17 października ruszyła ekspedycja do Katangi. Korzeniowski już po dwóch dniach zadecydował o powrocie do Europy. Wracając zatrzymał się w Manyandze, aby podreperować nadwątlone zdrowie, a później czółnem został zabrany do Matadi, przy czym o mało nie utonął wypadłszy z chybotliwej łódki. W styczniu 1891 roku dotarł do Brukseli, a w lutym był z powrotem w Londynie. Afrykańskie przygody pozostawiły po sobie piętno – Korzeniowski był schorowany i wycieńczony psychicznie. Przez kilka następnych miesięcy leczył się w Wielkiej Brytanii i Francji. W latach 1891-1893 pływał jako pierwszy oficer na kliprze pasażerskim „Torrens”, na którego pokładzie dwukrotnie odwiedził Australię. Udał się również na Ukrainę w odwiedziny do wuja. Ostatnią jednostką, na której pływał, była „Adowa”. Służył na niej na przełomie 1893 i 1894 roku jako drugi oficer. Statek miał posłużyć jako transportowiec dla emigrantów ruszających do Kanady, ale projekt spalił na panewce i „Adowa” stała zacumowana w porcie w Rouen, a potem powróciła do Londynu.
Kariera pisarska
Na początku 1894 roku Korzeniowski porzucił karierę marynarza i poświęcił się pisarstwu. Ukończył Szaleństwo Almayera w 1895 roku, a niespełna rok później, 24 marca 1896, wziął ślub. Wybranką została Jessie George (zm. 1936[10]). Z tego małżeństwa urodziło się dwóch synów – Borys (15 stycznia 1898) i John (1906). Mimo uznania krytyki nie był pisarzem znanym – dopiero w 1916 roku wraz z ukazaniem się Gry losu zdobył popularność i wydobył się z nękających go problemów finansowych. Choć jest uznawany za jednego z największych stylistów w całej angielskiej literaturze, to do końca życia mówił po angielsku z silnym, obcym („polskim”) akcentem. Conrad znał biegle francuski, którego używał stosując ulubiony, marsylski akcent. Znał też niemiecki. Pod koniec życia nosił się z zamiarem powrotu do Polski, ale zbyt wiele spraw trzymało go w Anglii. Wypowiadał się o sprawach polskich w publicystyce. Poparł m.in. pożyczkę, rozpisaną w 1920 roku w USA przez rząd walczącej z bolszewikami Polski.

Strona główna